Już po napisaniu tekstu o adresie do ssania plików pozwalających na zapoznanie się z piosenkami, wpadł mi w rękę artykuł „Zabić Napstera” umieszczony w magazynie ".net", nr 6(06) z września 2000. Wynika z niego, że udostępnianie plików muzycznych jest łamaniem praw autorskich... Wydawało mi się, że dotyczy to wyłącznie plików o wiernej oryginałowi jakości - okazuje się, że byłem w błędzie. W związku z tym, jak „stoi napisane”, mogę to umożliwić tylko moim krewnym i znajomym.

Poniżej obszerny cytat z tego artykułu.

(...)Jak to się robi w Europie?

Ten swobodny użytek, który wzbudził w USA w związku z Napsterem tyle kontrowersji, zupełnie inaczej realizowany jest w prawie autorskim kontynentalnej Europy. Tzw. dozwolony użytek, bo to o nim właśnie mowa, polega na wyraźnym wyliczeniu, jakie sposoby korzystania z chronionych utworów nie naruszają prawa autorskiego. (...)Tak jest też i w Polsce. Art. 23 prawa autorskiego postanawia, że wolno nieodpłatnie korzystać z udostępnionych publicznie utworów w zakresie własnego użytku prywatnego. Ten "własny użytek prywatny" obejmuje między innymi kopiowanie takich utworów wśród osób jakoś ze sobą związanych, a więc w pierwszym rzędzie krewnych i znajomych.

Z tego względu o ile zgrywanie płyt CD do postaci MP3, a także późniejsze wymienianie się tymi ze znajomymi nie narusza prawa autorskiego, o tyle korzystanie z programów umożliwiających "dzielenie się" nagraniami - gdzie uzyskujemy dostęp do plików z muzyką każdego, kto ma ochotę ją udostępnić - to już mimo wszystko piractwo. (...)

Nie chcąc być zatem narażonym na jakiekolwiek kłopoty prawne, odszczekuję to co pisałem przedtem o nazwie i haśle oświadczając, że mogę udostępnić swoje zbiory do posłuchania wyłącznie krewnym i znajomym...

[poczta] Jeśli ktoś ze znajomych lub krewnych zapomniał mego maila, proszę kliknąć tu...

Strona główna